Historia Ani
Ania urodziła się w sierpniu 2002 roku. Była maleńka: miała 40 cm i ważyła niecałe 1,6 kilograma, ale w skali Apgar otrzymała 10 punktów. Jednak już po kolejnych godzinach jej stan oceniono na 3 punkty, i przeniesiono ją na OIOM. W szpitalu spędziła wtedy miesiąc, ale nie udało się rozpoznać przyczyny jej problemów. Wydawało się jednak, że problem minął, a Ania jest zdrowa i że dogoniła pod każdym względem swoich rówieśników: była dzieckiem żywym, zdolnym i ciekawym świata.
Choroba wróciła jednak, gdy Ania miała półtora roku. Od tamtego momentu Ania jest leczona w Klinice Chorób Nerek i Nadciśnienia Dzieci i Młodzieży Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Mamy wielkie szczęście, bo trafiliśmy wtedy na jedną z nielicznych w Polsce lekarek znającą niezwykle rzadką chorobę, na którą cierpi Ania - szefową Kliniki, panią doktor habilitowaną Aleksandrę Żurowską. To dzięki niej tak szybko Ania miała postawioną trafną diagnozę (atypowy Zespół Hemolityczno- Mocznicowy, w skrócie a-HUS), a dzięki niej rozpoczęto właściwe leczenie. Klinika Leczenia Chorób Nerek i Nadciśnienia Dzieci i Młodzieży stała się dla nas na kilka lat drugim domem - do dziś, gdyby policzyć wszystkie dni tam spędzone, Ania przeżyła na oddziale prawie połowę swojego dwunastoletniego życia, otoczona troskliwą opieką lekarzy i pielęgniarek.
Kilka pierwszych rzutów choroby miało bardzo dramatyczny przebieg. Hospitalizacje były kilkumiesięczne, a stan Ani bardzo ciężki. Każdy rzut a-HUS to ryzyko całkowitej utraty funkcji nerek. Tymczasem dla chorych na a-HUS przeszczep nie jest dobrym rozwiązaniem, bo choroba zaatakuje również nerkę przeszczepioną. To dlatego, że przyczyną choroby jest złe funkcjonowanie systemu immunologicznego, a nie samej nerki. Ania od początku leczona jest wlewami z osocza. W okresach nawrotów choroby leczenie odbywa się w szpitalu i wlewy są bardzo liczne, nawet kilka na dobę. W okresach między rzutami Ania również otrzymuje osocze, by nie dopuścić do nawrotu choroby. Częstotliwość takich wlewów jest różna: od raz na trzy dni do raz na dwa tygodnie, w zależności od stanu Ani.
Takie leczenie ma jednak swoje skutki uboczne. Do podania osocza konieczne jest wkłucie się do żyły. Przy tak częstych zabiegach żyły nie wytrzymują: tworzą się zrosty, a przy próbach wkłucia żyły pękają. Z tego powodu Ania musiała podczas dłuższych hospitalizacji mieć zakładane cewniki dożylne. Tak duże ilości osocza dla małego dziecka stanowią też duże obciążenie dla serca, powodują nadciśnienie. Z tego powodu spróbowano plazmaferezy (wymiana osocza na specjalnej maszynie). Ania była pierwszym dzieckiem na Uniwersyteckim Centrum Klinicznym któremu wykonywano plazmaferezy. Żeby można było przeprowadzić ten zabieg, Ania musiała mieć założony kateter. Dwukrotnie przeszła zakażenie krwi którego źródłem był właśnie kateter. Dwa razy w trakcie plazmaferezy miała objawy wstrząsu anafilaktycznego
Dotychczas Ania miała wielokrotnie zakładane centralne wkłucia i katetery, przeszła dwie biopsje nerek. W tej chwili otrzymuje osocze około raz na 14 dni. Co jakiś czas doświadcza silnych reakcji alergicznych na osocze. Z powodu uszkodzenia nerek ma duże nadciśnienie tętnicze, które trudno jest kontrolować lekami. Jej nerki są uszkodzone, więc konieczna jest dieta oraz okresowe ograniczenia w ilości przyjmowanych płynów.
Ania mimo tych problemów starała się żyć jak jej rówieśnicy: bardzo stara się chodzić z koleżankami i kolegami do szkoły, choć zdarzały się jej dłuższe okresy gdy nie było to możliwe. Jest bardzo zdolną i dobrą uczennicą, pięknie pisze, rysuje i maluje, wygrała konkurs plastyczny, ze swoim psem próbuje uprawiać dogtrekking, jeździ konno i na nartach. Jest pełna życia i wierzy, że leczenie Solirisem da jej wreszcie szansę na normalne aktywne i twórcze życie, pozwoli zapanować nad chorobą.
Choroba wróciła jednak, gdy Ania miała półtora roku. Od tamtego momentu Ania jest leczona w Klinice Chorób Nerek i Nadciśnienia Dzieci i Młodzieży Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Mamy wielkie szczęście, bo trafiliśmy wtedy na jedną z nielicznych w Polsce lekarek znającą niezwykle rzadką chorobę, na którą cierpi Ania - szefową Kliniki, panią doktor habilitowaną Aleksandrę Żurowską. To dzięki niej tak szybko Ania miała postawioną trafną diagnozę (atypowy Zespół Hemolityczno- Mocznicowy, w skrócie a-HUS), a dzięki niej rozpoczęto właściwe leczenie. Klinika Leczenia Chorób Nerek i Nadciśnienia Dzieci i Młodzieży stała się dla nas na kilka lat drugim domem - do dziś, gdyby policzyć wszystkie dni tam spędzone, Ania przeżyła na oddziale prawie połowę swojego dwunastoletniego życia, otoczona troskliwą opieką lekarzy i pielęgniarek.
Kilka pierwszych rzutów choroby miało bardzo dramatyczny przebieg. Hospitalizacje były kilkumiesięczne, a stan Ani bardzo ciężki. Każdy rzut a-HUS to ryzyko całkowitej utraty funkcji nerek. Tymczasem dla chorych na a-HUS przeszczep nie jest dobrym rozwiązaniem, bo choroba zaatakuje również nerkę przeszczepioną. To dlatego, że przyczyną choroby jest złe funkcjonowanie systemu immunologicznego, a nie samej nerki. Ania od początku leczona jest wlewami z osocza. W okresach nawrotów choroby leczenie odbywa się w szpitalu i wlewy są bardzo liczne, nawet kilka na dobę. W okresach między rzutami Ania również otrzymuje osocze, by nie dopuścić do nawrotu choroby. Częstotliwość takich wlewów jest różna: od raz na trzy dni do raz na dwa tygodnie, w zależności od stanu Ani.
Takie leczenie ma jednak swoje skutki uboczne. Do podania osocza konieczne jest wkłucie się do żyły. Przy tak częstych zabiegach żyły nie wytrzymują: tworzą się zrosty, a przy próbach wkłucia żyły pękają. Z tego powodu Ania musiała podczas dłuższych hospitalizacji mieć zakładane cewniki dożylne. Tak duże ilości osocza dla małego dziecka stanowią też duże obciążenie dla serca, powodują nadciśnienie. Z tego powodu spróbowano plazmaferezy (wymiana osocza na specjalnej maszynie). Ania była pierwszym dzieckiem na Uniwersyteckim Centrum Klinicznym któremu wykonywano plazmaferezy. Żeby można było przeprowadzić ten zabieg, Ania musiała mieć założony kateter. Dwukrotnie przeszła zakażenie krwi którego źródłem był właśnie kateter. Dwa razy w trakcie plazmaferezy miała objawy wstrząsu anafilaktycznego
Dotychczas Ania miała wielokrotnie zakładane centralne wkłucia i katetery, przeszła dwie biopsje nerek. W tej chwili otrzymuje osocze około raz na 14 dni. Co jakiś czas doświadcza silnych reakcji alergicznych na osocze. Z powodu uszkodzenia nerek ma duże nadciśnienie tętnicze, które trudno jest kontrolować lekami. Jej nerki są uszkodzone, więc konieczna jest dieta oraz okresowe ograniczenia w ilości przyjmowanych płynów.
Ania mimo tych problemów starała się żyć jak jej rówieśnicy: bardzo stara się chodzić z koleżankami i kolegami do szkoły, choć zdarzały się jej dłuższe okresy gdy nie było to możliwe. Jest bardzo zdolną i dobrą uczennicą, pięknie pisze, rysuje i maluje, wygrała konkurs plastyczny, ze swoim psem próbuje uprawiać dogtrekking, jeździ konno i na nartach. Jest pełna życia i wierzy, że leczenie Solirisem da jej wreszcie szansę na normalne aktywne i twórcze życie, pozwoli zapanować nad chorobą.
Historia Julka
Julek urodził się jako zdrowe szczęśliwe dziecko w lutym 2008 roku. Miał
niespełna dwa latka, kiedy pierwszy raz ujawniła się u niego choroba. Od samego
początku wiązała się z długimi pobytami w szpitalu, niezliczoną ilością
zabiegów operacyjnych, związanych z wszczepianiem wkłuć centralnych potrzebnych
do przeprowadzenia ogromnej ilości zabiegów plazmaferezy. Podczas pierwszego
rzutu choroby był dializowany otrzewnowo. Wiązało się to z wcześniejszą
operacją wszczepienia w jamę otrzewnową cewnika Tenckhoffa, którego koniec
wystawał z brzuszka w postaci rurki długiej na kilkanaście centymetrów, podłączanej w trakcie codziennych dializ
do maszyny na kilkanaście godzin. Podczas kolejnych rzutów choroby, których
dotychczas w sumie były cztery, za każdym razem Julek miał wykonywanych bardzo
dużo zabiegów plazmaferezy (w sumie Julek przeszedł około 130 takich
zabiegów!). Przy jednym z rzutów sytuacja była dramatyczna i Julek dodatkowo
był poddawany hemodializie. Zabiegi te dla małego dziecka są szczególnie
uciążliwe i męczące, często wymagały utrzymania Julka praktycznie w
bezruchu przez wiele godzin ich trwania
z powodu częstych problemów z cewnikami. Bardzo często skutkowało to
koniecznością ich wymiany czyli kolejnym zabiegiem operacyjnym. Oprócz tego
Julek poddawany był terapii sterydowej i immunosupresyjnej, co
niestety nie odbiło się obojętnie na jego zdrowiu. Konsekwencją tego typu terapii
jest obniżenie odporności organizmu. Ponadto choroba ta wywołała wysokie
nadciśnienie tętnicze, które w tej chwili jest kontrolowane wieloma lekami.
Skutkiem czego były problemy kardiologiczne a Julek do tej pory jest pod
kontrolą kardiologów.
Każdy
nawrót powoduje kolejne postępujące uszkadzanie nerek. W konsekwencji może to
doprowadzić do ich całkowitego uszkodzenia i konieczności przeprowadzania
hemodializ, co w dalszym efekcie będzie skutkowało koniecznością dokonania
przeszczepu nerek. W przypadku aHUS transplantacja
narządu i tak nie zatrzyma tej choroby.
W
chwili obecnej leczenie Juliana polega na cotygodniowym zapobiegawczym podawaniu osocza. Oprócz tego Julek przyjmuje wiele leków m.in. hipotensyjnych – obniżających wysokie
ciśnienie. Codzienne zabiegi pielęgnacyjne polegają na sprawdzaniu białkomoczu,
kontroli wagi i gospodarki płynami, mierzeniu ciśnienia, diecie
odpowiedniej do aktualnych
wyników.
Podawanie
osocza, nie daje gwarancji zapobiegnięcia nawrotom choroby. Ponadto, jak
wiadomo, każdy komu podawane jest osocze może się na nie uczulić. W takim
przypadku los Julka wiązałby się to z brakiem alternatyw dalszego leczenia.
Jedynym lekiem, który może zatrzymać nawrót choroby i zapewnić Julkowi dalsze, w
miarę normalne życie jest lek Soliris.
Julek
jest chłopcem bardzo radosnym, uśmiechniętym
i cieszącym się z każdej chwili swojego „normalnego” życia. Jest
przedszkolakiem bardzo lubiącym chodzić do zerówki, bawić się ze swoimi
kolegami i koleżankami, uczyć się i poznawać nowe rzeczy. Interesuje się
przyrodą, lubi muzykę, jak i matematykę. Uwielbia układać puzzle, klocki lego,
grać w gry planszowe. My rodzice wierzymy, że będzie miał możliwość rozwijania
swoich zainteresowań.
Aniu dużo zdrówka i uśmiechu, sporo osób teraz o Tobie myśli i życzy Ci jak najlepiej, Julkowi oczywiście też :)
OdpowiedzUsuńAniu, jesteś mądrą, śliczną dziewczynką! Jestem pewien, że Twoje obecne problemy zdrowotne wkrótce się zakończą, minister się zreflektuje, naprawi swój błąd i wyrośniesz na szczęśliwą, zdrową, mądrą, piękną kobietę. Za kilka lat jeszcze o Tobie usłyszymy; może z okazji wyborów Miss World, może (nieco później) przy okazji wręczania nagród Nobla :) :) :) ... Wierz w to mocno i nie poddawaj się! Pamiętaj, że nie jesteś już sama (Mamy, oczywiście, tu nie liczę), że zyskałaś ogromną rzeszę przyjaciół!
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam, ukłony dla nieprawdopodobnie dzielnej Mamy -
zet es.
Czy udalo sie zorganizowac lek, jakie sa efekty?
OdpowiedzUsuń